HOME | DD
Published: 2012-01-30 16:49:44 +0000 UTC; Views: 319; Favourites: 0; Downloads: 2
Redirect to original
Description
Hm teraz ta część. - mruknął do siebie Enna i zajrzał do środka mechanicznej rękawicy, która była jego bronią.Puniyo zerkała na niego znad zeszytu, tak samo Lidia – obserwowała go znad książki.
Nicolas ćwiczył w kącie, a Riviel sprawdzał zapasy składników zgodnie z listą.
- Jejku – westchnęła nagle Lidia. - Podziwiam cię za tą cierpliwość i że siedzisz nad tym całymi dniami.
- Nie mam wyjścia, jeśli chcę być silny. - odparł jej Enna.
- Silny? - Nicolas przestał robić pąpki i usiadł krzyżakiem. - Więc powinieneś zacząć trenować ciało. - powiedział i poruszał uszami.
- Już to kiedyś przerabiałem. - zirytował się Enna. - Przeżyłem prawdziwy koszmar.
To wyjaśnienie wystarczyło, by uciąć chęć do dalszego wypytywania.
- Hm – zaczął Riviel z namysłem. - może spytaj Velio od czego zacząć?
- No nie wiem... - zamyślił się Enna. - Najbardziej irytujące w tym wszystkim jest to, że siłę to odziedziczyła moja głupia siostra. - zgarbił się.
- Siła i głupota? - zmartwił się Nicolas. - Nie ma chyba bardziej niebezpiecznego połączenia.
- Fakt. - westchnęła Lidia i przyjrzała się uważnie mechanizmowi Enny. - A nie myślałeś żeby to jakoś ... zmniejszyć?
- To raczej mało możliwe. - podrapał się w głowę.
- Zobaczmy. - Nickolas podszedł i podniósł zbrojną rękawicę, by do niej zajrzeć.
- Ostrożnie. - ostrzegł Enna. - Przemęczyłem się 3 godziny, by zamontować nowy akcelerator.
- Hm, jest dość ciężkie, więc mięśnie już byś sobie wyrobił, ale to żadne wyzwanie, kiedy wciąż dźwigasz ten sam ciężar. - stwierdził Nicolas. - Ja wciąż wymyślam coś innego. - dodał zaciesznie.
Lidia zmierzyła go z namysłem.
- Widać. - powiedziała.
- Hm, jakoś mało mnie to przekonuje. - chłopiec złapał się pod boki.
- Jeśli mowa o mięśniach – odezwał się Riviel. - to mózg też jest mięśniem. Enna po prostu używa innych mięśni niż jego siostra. - powiedział.
- Fakt. - zgodziła się Lidia.
- Lecz mimo to chciałbym być jakoś silny. - przyznał Enna.
Do pracowni wszedł Velio.
- Cześć wszystkim. - był trochę zziajany i usiadł na kanapie. - Oh ? - zobaczył broń Enny. - Znów nad tym pracujesz?
Usłyszał w skrócie w czym problem.
- Hm, rozumiem. - rzekł z namysłem Velio. - Siła to nie wszystko.
- Umiałbyś mu jakoś pomóc? - zaciekawiła się Lidia.
- Cóż, można spróbować. - odparł. - Na początek coś łatwego, z pośpiechu nic nie ma, jedynie zrobiłby sobie krzywdę.
- Znam już ten ból. - przyznał zirytowany Enna.
- Jeśli chcesz - zaczął Velio. - pokażę ci jak się u nas trenuje, lecz ostrzegam, potem będzie trudniej.
- Spróbować nie zaszkodzi. - zdecydował Enna.
Velio podszedł do swojej szafki i coś wyciągnął – przy okazji zdjął z rąk i nóg dziwne opaski.
- Co to jest? - zdziwił się Riviel.
Velio podał mu jedną z uśmiechem.
- Ciężarki. - odparł.
Drugą wziął Enna.
- Osz rety! - napiął się lecz i tak musiał się schylić aż kucnął. - Ale to ciężkie! Ile to waży?! - spytał zszokowany.
- Te robią się już dla mnie za lekkie. - rzekł markotnie Velio.
- Za-za lekkie?! - Riviel trzymał opaskę w dwóch rękach z wysiłkiem.
- Mówisz poważnie? - spytał niedowierzająco Enna.
- Tak. - westchnął Velio.
- Niby miałbym nosić coś takiego? - namyślił się Enna.
- Nie te. - wziął opaski od kolegów. - Dla ciebie na początek są te. - podał mu cztery inne, które trzymał w ręku.
Enna wziął je niepewnie i zważył w ręku.
- Och, są lekksze, lecz nadal ciężkie.
- Załóż. - zachęcił Velio.
Enna usiadł na podłodze i założył je.
Wstał i przeszedł się trochę.
- O rety, czuję ciężar. - stwierdził.
- Z czasem przywykniesz. - powiedział Velio.
Nicolas doskoczył do szafki Velio i zaciekawił się, czy kolega ma jeszcze takie opaski – Velio pożyczył mu swoje lekksze - zapasowe cztery sztuki.
Velio ponownie zwrócił się do Enny:
- Jeśli będziesz je tylko nosił nie będzie to dawało efektów i zajmie więcej czasu. - wyjaśnił. - Ja na przykład na twoim miejscu biegałbym od czasu do czasu i ćwiczył. Poproś Nicka – skinął w kierunku kąta. - ona na pewno coś wymyśli.
Enna poszedł za jego wzrokiem i wybałuszył ze zdumienia oczy – Nicolas stał na rękach i robił pąpki.
Nawet Lidia westchnęła ze zdumienia.
- Newialygodne. - wysepleniła Puniyo.
Ich młodszy kolega-mechanik przełknął niepewnie.
- Od samego patrzenia mam wątpliwości czy dam radę. - zwrócił się do chłopaka – bestii. - Skąd ty czerpiesz tyle siły i te pomysły? - spytał zaciekawiony.
Chłopak bestia stęknął i usiadł płynnie krzyżakiem.
- Akurat to ćwiczenie podsunął mi wicedyrektor. - odparł z uśmiechem. - Ten to dopiero ma siłę.
Enna nie krył swej irytacji.
- Mimo to nie chciałbym być takim mięśniakiem jak on. Stawiam na rozum.
- Racja. - odezwał się Velio. - Siła to nie wszystko. Trzeba też wiedzieć, jak jej użyć.
- Jemu brakuje chyba właśnie tego drugiego. - bąknął poirytowany wciąż Enna.
- Bo ja wiem ... - namyśliła się Lidia. - Wicedyrektor jest dziwny, ale nie jest aż taki zły.
Jej młodszy kolega westchnął ciężko.
- Cieszcie się, że nie było was tu te trzy lata temu. To był koszmar. - na samo wspomnienie Enna uniósł oczy ku niebu.
Jego nowi koledzy popatrzyli tylko na niego niepewnie – byli w stanie mu uwierzyć, zwłaszcza że wicedyrektor już dawał oznaki swej dziwaczności.
Ciszę przerwał Velio.
- Ehm, no dobrze, w razie gdybyś chciał wymienić opaski zgłoś się do mnie.
Enna wrócił z bardziej optymistycznymi myślami na ziemię.
- Dzięki Velio. Mam nadzieję że ten sposób coś wreszcie da. -skierował się do swojego kąta, złożył narzędzia do skrzynki i wyszedł wypróbować ciężarki.
- Wziął to bardzo do siebie. Stwierdził Riviel.
Chłopak z kataną przytaknął zadowolony.
- Jeśli ma chęci i determinację, łatwiej będzie mu osiągnąć cel. - odszedł do kąta czyścić swoją broń.
Enna postanowił pobiegać koło szkolnej fontanny.
- No dobra! - zacisnął podekscytowany ręce w pięści. - Po kilka okrążeń dziennie i powinno to oś wreszcie dać! - powiedział do siebie ożywczo i ruszył truchtem.
Czuł przyciąganie ziemskie jak nigdy dotąd – i przy okazji swoje zwiotczałe mięśnie. Po pierwszym okrążeniu stwierdził że jednak nie będzie wcale łatwo.
- Oh rety! - spiął się mimo wszystko i biegł dalej. - Ale sie nie poddam! - warknął przez zęby i biegł dalej, zupełnie nieświadomy tego że jest obserwowany.
Wicedyrektor patrzył na niego umoszczony na drzewie już dłuższą chwilę i czuł że zaczyna się nudzić.
- W takim tempie to zajmie mu całe wieki. - powiedział do siebie. - Przydałoby się go zmotywować ... hm ...
Czułe ucho Flaya wychwyciło czyjeś dreptanie pod drzewem.
Był to oczywiście Goto – najwyraźniej pani Tilia dała mu wolny czas dla siebie.
- O czym mówisz? - spytał zaciekawiony pluszak.
Flay zaskoczył obok niego i spojrzał z namysłem na ucznia biegającego w kółko.
- O nim.
- Ah, znam go. - rzekł z namysłem. - Widzę że trenuje.
Enna zatrzymał się na chwilę i klapnął na tyłek – złapał kilka głębszych oddechów i pobiegł dalej.
- Chyba mu to trochę zajmie. - stwierdził zakłopotany Goto i spojrzał na Flaya.
Wicedyrektor uśmiechnął się nagle przebiegle – a Goto domyślał się co to mogło oznaczać.
Kłopoty.
- Chyba mam pomysł. - i zniknął pod swoją peleryną niewidką.
Po drugiej stronie fontanny Enna zatrzymał się po trzecim okrążeniu.
- Nie jest źle. - wysapał do siebie. - Odpocznę parę minut i ...
Uszy Goto i Enny dobiegł dziwny hałas.
- HM? - rozejrzał się zdezorientowany. - Co jest?
Odgłos dobiegł z tyłu – na Ennę padł olbrzymi cień.
Chłopak odwrócił się powoli i podskoczył przerażony.
- C-CO TO JEST???
W jego kierunku toczyła się wielka czerwona kula.
Goto wybałuszył ślepka.
- A niech mnie ...
Enna zrobił zgrabny unik i kula potoczyła sie kawałek dalej.
- Hej co to za żart?! - zirytował się uczeń.
- Hah, a więc jednak jeszcze nie opadłeś z sił. - usłyszał znajomy śmiech. - W takim razie nie obędzie się bez tego. - Flay z zacieszem na twarzy skoczył do Enny i założył mu na plecy coś podobnego do tarczy.
- Hej!!! Co pan wyrabia?!?! - chłopak szamotał się w jego ręku dyndając nogami w powietrzu.
Postawił go na ziemi i teleportował się na dach – usiadł wygodnie i z kieszeni wyciągnął pilota.
- A teraz ... - nacisnął guzik.
Kula ruszyła na Ennę.
Enna podskoczył zaskoczony.
- Hę?! Co to ... hej! - pobiegł ile sił w nogach przed siebie – kula za nim. Toczyła się za nim wszędzie.
Uszkodziła kilka drzew i kawałek budynku.
Goto zaczął się domyślać co czuje dyrektor Zeppel i cała reszta szkoły mówiąc że Flay jest dziwakiem. Ale to już była przesada.
Znalazł się na dachu obok wicedyrektora tą samą teleportacją.
- Czy to aby ... nie za dużo? - podsunął niepewnie. - Szkoła poniesie kolejne zniszczenia ... straty – próbował zagrać mu na sumieniu.
- Chciał treningu. - wyszczerzył się Flay. - jak zacznie pełzać to zatrzymam. Lecz jak na razie pędzi, aż się za nim kurzy.
Rzeczywiście – Enna mknął przed siebie jak szalony z rękoma w górze.
- Przysięgam!!! - wrzasnął ile sił w płucach. - Jak skończę tą szkołę to nigdy tu nie wrócę!!!
- Szkoda! - zawołał uśmiechnięty Flay. - A już myślałem że się trenujesz na mojego przybocznego! Lecz jeśli wolisz rywalizację to nie te wcielenie! - zaśmiał się.
- Z chęcią ... - wysapał Enna pędząc ile sił w nogach - ... z chęcią bym zobaczył pana na swoim miejscu! - zazgrzytał zębami.
- HMM może przyspieszę kulę? - Flay uśmiechnął się złowrogo.
- Biedny dzieciak. - mruknął do siebie Goto.
- Teraz tak. - nacisnął kolejny czerwony guzik.
Kula pognała jeszcze rraz szybciej niż przedtem.
Enna wrzasnął i przyspieszył na ile było go stać.
- Niech pan to zatrzyyyymaaaa!!!
- Jeszce cię nie rozjechała! - odkrzyknął zacieszony Flay.
Enna złapał się ostatniej deski ratunku.
- RATUUUNKUUUU!!! - wrzasnął ile sił w płucach i zaliczał kolejne kółko wokół fontanny.
Tilia usłyszała czyjś krzyk pomocy i wybiegła czym prędzej zza rogu internatu dla chłopców.
- Co to za .. Ah! - w porę odskoczyła uczniowi z drogi. - Enna?!
Na niezadane pytanie i tak dobiegła ją odpowiedź:
- To pan Flay!!!
Tilia rozejrzała się wokół. Tuż za nią pojawiła się reszta grupki Enny : Lidi, Puniyo, Velio i Riviel. Widok który zastali zszokował ich nie mniej jak samą panią bibliotekarkę.
- Rety co to? - zszokował się Riviel.
- Biedny Enna. - zmartwiła się Lidia. - Możemy mu jakoś pomóc?
W tym momencie pojawił się spóźniony Nick i o mało nie został prawie potrącony przez okrągły toczący się obiekt jak pani Tilia. Wyhamował w samą porę.
- Co to było?! - zjeżył się na grzbiecie.
- Wiedziecie gdzieś pana Flaya? - wściekła się Tilia. Tego naprawdę było za wiele – przecież ten wielki "wybryk" geniuszu wicedyrektora niszczył drzewa, płotki i krawędzie budynków!
Uczniowie zaczęli się rozglądać na wszystkie strony.
Lidia spojrzała w górę.
- Tam! - Wskazała dach na budynkach nauczycielskich.
- Hm, - uśmiechnął się Flay – troszkę wam to zajęło. - zacieszył się.
- No to .. - Nicolas złapał za swój młot bojowy.
- Nie! - powstrzymała go Tilia. - Zniszczcie to! - nakazała radośnie i wskazała kulę. Przywołała ich gestem i zaczęła coś szeptać. Zajęło jej to chwilkę aż wreszcie powiedziała. - No to do roboty!
- Tak jest! - krzyknęli chłopcy chórkiem i pobiegli za Enną.
Wicedyrektor siedział przez chwilkę zdziwiony.
- Spisek? Przeciwko mojej zabawie? - Flay pochylił się do przodu i kucnął. - Co oni kombinują? - zmierzył ich podejrzliwie. Mimo to postanowił się nie wtrącać a obserwować.
Tilia pobiegła za Rivem i coś mu powiedziała na ucho. Chłopak skinął i pobiegł za resztą.
Wicedyrektor patrzył na to z namysłem.
- Ciekawe. - przyznał Goto i zszedł na dół.
Riviel pobiegł tak szybko, że wyprzedził wszystkich i był tuż prawie za kulą.
- Enna! - krzyknął do kolego. - Wysil się a ci pomożemy! Skacz!
Znękany chłopak miał łzy w oczach.
- Łatwo powiedzieć! - wysapał. - Ale dobra! - w końcu usłyszał słowo " pomożemy" i to mu dodało sił.
Riviel zatrzymał się i wezwał swoją manę – czarnego kota, jakby utkanego z cienia. - a ta zmieniła się w ostrza na rękę. Chłopak wbił je w ziemię, a z niej wystrzeliło ich więcej.
- TERAZ! - krzyknął do Enny.
Nieszczęsna ofiara odskoczyła w bok z całej siły. W momencie gdy lądował, Riviel zwiększył ostrza i kula nabiła się na nie i zatrzęsła, chcąc ruszyć dalej. Riviel trzymał ją całą swą siłą woli i zaciskał zęby.
Enna pozbierał się i spojrzał na kolegę – wtedy obok pojawił się Velio – zobaczył tylko błysk katany i tarcza wraz z paskami spadły z ramion chłopca.
- Dzięki. - wysapał i znów padł na kolana i klapł tyłkiem.
Usłyszał kolejny znajomy głos.
- Moja kolej! - zacieszył się Nick i rąbnął z całej siły swym młotem bojowym w kulę. Młot pozostawił wielkie wgniecenie a mechanizm zazgrzytał i stanął.
Flay obserwował całą akcję z góry, lecz teraz miał zamiar jednak zejść.
- Oho! - zacieszył się i zeskoczył. - Jestem zaskoczony.
Tilia wraz z Lidią i Puniyo podbiegła do chłopców.
- Świetna robota. - popatrzyła na znękanego małego mechanika. - Żyjesz Enna?
Jego koleżanka też się zmartwiła – leżał plackiem na trawniku i łapał oddech.
- Wo ... wody ... - wydyszał.
- Coś cię boli? - spytała Lidia.
- Wszystko. - zirytował się chłopak.
Wyszperała ze swojej magicznej torby butelkę wody i podała mu – wypił ją pospiesznie.
- Wiedziałem że dasz sobie radę. - rzekł radośnie wicedyrektor. - Mimo to – poaptrzył na resztę – wy zepsuliście mi zabawkę. - złapał się zmartwiony pod boki.
Wszyscy spiorunowali go morderczymi spojrzeniami.
- Czy to aby nie była przesada panie Flay?! - powiedziała ze złością Tilia. Zastanawiała się, czy zdaje sobie sprawę z tego że narobił pewnych szkód.
- Chłopak potrzebuje prawdziwego treningu. - powiedział zaciesznie.
- Nie potrzebuje pana pomocy! - odezwał się poszkodowany z ziemi. - Poradzę sobie bez niej! Wolę dożyc starości niż paść z wycięczenia od pana treningów! - warknął na koniec.
- Doprawdy? - stwierdził obojętnie. - Zobaczymy jeszcze, ale mimo to masz wolę walki. - zaśmiał się. - No to ruszaj!
Chłopak wysilił się wstał – i usiadł.
- Niech to ... - burknął. - ... nie mam już sił. - jęknął.
- Ale z ciebie mięczak. - nachmurzył się Flay. - Czcze gadanie. Trochę wysiłku i leżysz plackiem!
- Hm – zamyśliła się Lidia. - nie znałam wicedyrektora od tej strony.
Nicolas spojrzał w niebo z rezygnacją, opierając młot o silne ramię:
- Oj pewnie jeszcze nieraz się zdziwisz.
- Zabierzmy stąd. - powiedziała Puniyo i pomogła Ennie wstać. Reszta również jej pomogła i wszyscy udali się z powrotem do pracowni.
Jak na dzień dzisiejszy wszyscy mieli dość treningów.
Wicedyrektor odprowadził ich zainteresowanym wzrokiem.
- Było całkiem ciekawie. - stwierdził Goto. - Nieźle cię urządzili, jeśli można tak powiedzieć.
- Ona ... - rzekł chytrze Flay.
- Ona? - zdziwił się Goto.
- Tilia. - rzekł Flay łagodnie.
- Ah rozumiem. - mruknął Goto. - Wymyśliła ten cały plan?
- Interesujące. - rzekł do siebie wicedyrektor i z uśmiechem odszedł do swoich zajęć.
Zaczął się nowy tydzień a z nim nowe zadania.
- Dzień dobry. - przywitała się zwyczajowo ze wszystkimi Lidia. - Hm?
W pracowni nie było prawie nikogo - tylko Nicolas siedział przed kociołkiem krzyżakiem i przeglądał z determinacją książkę. Lidia umościła się na kanapie niedaleko wejścia.
- Oh cześć. - spojrzał na nią przez ramię.
- Gdzie się wszyscy podziali?
- Hm niech pomyślę ... - spojrzał w sufit i przysiadł się do niej obok. - Twój brat poszedł trenować, Velio i Puniyo poszli po jakieś składniki bo były im potrzebne a Enna znów biega wokół fontanny.
- Pan Flay znów go dopadł? - zmartwiła się.
- Nie. - zacieszył się Nicolas. - Na szczęście wybrał odpowiednią porę i bliskie spotkania trzeciego stopnia z wicedyrektorem mu nie grożą. - dokończył trochę przerażony, mimo to mówił to półżartem.
- A tobie się zdarzyły? - spytała podejrzliwie.
- Hm, wrzucił mnie w tłum fanek. - przyznał z urażoną dumą.
Lidia zachichotała cicho.
- Ah, no tak pamiętam coś.
Nicolas skrzywił się z niesmakiem – nie było to fajne doświadczenie, zwłaszcza że stracił wtedy sporą część garderoby i musiał wracać do męskich dormitoriów a bieliźnie.
- No cóż – westchnęła uspokojona i z odrobiną wyrzutów sumienia, że się z niego nabija. - skoro ich nie ma to poczytam sobie w ciszy. - wygrzebała z torby kilka podręczników i zaczęła czytać jeden z nich.
Pat, pat, pat.
Zdenerwowany czymś Nicolas uderzył ogonem z podłogę. Lidia zerknęła na niego i wróciła do czytania.
Po dłuższej chwili, zobaczyła kątem oka jak podszedł do szafki po jakiś składnik i wrzucił go do kotła – mikstura w nim głośno zabulgotała. Tym razem ogon Nicolasa zaczął zamiatać podłogę – i dodatkowo, jego właściciel zaczął szybko przewracać kartki.
Lidia poczuła narastającą irytację. Do jej uszu doszło nagle ciche nieludzkie warknięcie – tak zawsze Nicolas okazywał swoją frustrację.
Teraz to w Lidii poczęła narastać frustracja.
- Dość! - chlapnęła zamykana książka.
Nicolas spojrzał na nią zdziwiony.
- Co jest?
- Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale strasznie hałasujesz! - powiedziała zdenerwowana. - A ja chciałam ciszy!
Nicolas nastroszył uszy.
- Niemożliwe ... przecież... - zamyślił się i podrapał w ucho.
- Oh ale z ciebie ... - burknęła. - Nie słyszysz go, bo już przywykłeś i sam sobie hałasujesz. - oświeciła go.
- Przepraszam Lidio. - zmiętosił palce i skulił uszy. - Mam pewien problem i trochę się sfrustrowałem.
- No dobrze. - westchnęła i podeszła do niego. Spojrzała mu przez ramię w książkę. - W czym masz problem?
- Z itemami. Nie jestem pewien, czy mieszam w odpowiednim czasie.
Lidia przebiegła wzrokiem po tekście.
- Ależ to jedna z prostszych receptur na "ogień". - zerknęła do kotła. - Co teraz dodałeś?
Wymienił składniki.
- Pomożesz mi trochę? - poprosił ją nagle.
Zrozumiała że woli kogoś kto zna się na rzeczy.
- Tylko ten jeden raz. - odparła hardo.
- Oj szkoda. - zasępił się trochę.
Lidia nachmurzyła się.
- To że jesteś gwiazdą nie daje ci żadnej ulgi. - podkreśliła. - Powinieneś świecić jako takim przykładem.
Uszy Nicolasa opadły jakby trochę.
- Jasne, jakbym chciał nim być, pheh. - wyszeptał do siebie zmęczony psychicznie.
Wiele razy to słyszał : najstarszy musi być przykładem, i tak dalej. Było to nie tyle denerwujące co i frustrujące. A on miał tego serdecznie dość.
Każdy był sam sobie panem swego życia i nie potrzeba tu było żadnych przykładów z kogokolwiek – no, chyba że ktoś chciał iść w czyjeś ślady.
Bomba którą zrobili wspólnymi siłami była idealna – miała wymagane statusy i odpowiednie preferencje.
- Świetnie. - ucieszył się Nick. - Co ja bym bez ciebie zrobił. - zamachał radośnie ogonem i uściskał ją za ramiona.
- Ehm ... no nie ma sprawy. - zapeszyła się. - Skoro to praca na dziś to lepiej już idź. - pchnęła go do drzwi.
Nick wybiegł z uśmiechem.
- Hm dziwne. - pomyślała na głos. - Czemu aż tak się denerwował samym robieniem tego? - przed oczami miała jego spiętą twarz i nabrała podejrzeń. - Oh, a może ... to nie było dla niego?
Czując zaciekawienie i swego rodzaju zazdrość pobiegła za nim i kiedy wyszła z budynku, zobaczyła jak wchodził do bloku nauczycielskiego. Dyskretnie ruszyła za nim.
Skierował się bezpośrednio do pokoju nauczycielskiego pana Roela – Lidia podkradła się pod drzwi.
Usłyszała dwa rozmawiające głosy – był to Roel i Nicolas.
- Zbyt dobre, jak na ciebie. - powiedział Roel z uśmiechem. - Ktoś zrobił ją za ciebie, prawda? - spytał zaciekawiony.
Nicolas ciężko westchnął.
- Nie .. tak, po części pomogła mi Lidia. - Nick położył uszy. - Z tym że składniki dodawałem sam, ale czasu pomagała mi pilnować ona. - dodał z uporem.
- No to już jakiś postęp. - przyznał Roel. - Dasz sobie radę. Masz szczęście, że wicedyrektor o tym nie wie, bo byłoby nieciekawie i miałbyś jeszcze gorszą sytuację niż teraz.
- Wiem panie profesorze. - zasępił się chłopak. - Tylko czy moja koleżanka zechce mi nadal tak pomagać pomimo tego kim jestem albo raczej ... za kogo mnie ma?
- Skoro już raz to zrobiła, to zrobi to i po raz drugi. - pocieszył go Roel. - Lecz pamiętaj, pracuj nad tym ostrożnie i bez pośpiechu a zwalczysz ten lęk. - powiedział z powagą.
Lidia zerknęła przez szparę w drzwiach i zamyśliła się – jaki lęk? Zauważyła, że Nicolas trzymał się za przegub lewej ręki z namysłem.
No tak – zawsze ją miał zabandażowaną i ukrytą.
Czyżby bał się robić mikstury?
- Przy niej czułem się bezpiecznie. - przyznał z uśmiechem Nicolas. - Jakoś tak ... wiedziałem że gdyby coś się stało, ona będzie wiedziała co robić.
Roel zerknął na drzwi z tajemniczym uśmiechem, w momencie gdy Lidia zrozumiała o co chodzi i poczuła, że niesłusznie go o cokolwiek podejrzewała.
- Więc może powiedz jej w czym problem? - podpowiedział Roel.
- Ona jest taka podejrzliwa i nie za bardzo mnie chyba lubi. - sposępniał.
Roel zastanawiał się dlaczego młodzi ludzie – i nie tylko – tak sobie sami komplikują życie? A czasami nawet innym i poczuł gdzieś wewnętrzną irytację i złość na cały rodzaj ludzki.
Banda idiotów – ale tego młodego człowieka nie miał o co winić – on się dopiero uczył życia.
- W takim razie – Roel założył ręce. - niech cię polubi. - uśmiechnął się zagadkowo. - A może już cię lubi?
- No nie wiem ... - zamyślił się chłopak-bestia.
- Jak poczujesz właściwy moment, powiedz jej, inaczej – dodał z powagą. - może poczuć się wykorzystana.
Lidia nie kryła zdziwienia – skąd on znał ludzkie uczucia, nawet te ukryte? Z pewnością i tak już wiedział, że ona się tu ukrywa, a jednak milczał. Może jednak chciał by to wszystko słyszała?
- Ma pan rację – stwierdził Nick. - poczekam na odpowiedni moment. - postanowił. - A co mi pan na dziś wystawi? - spytał trochę stremowany.
- Będzie A. - uśmiechnął się Roel. - Lecz pamiętaj, nie zasłużyłeś na nie sam.
Nicolas podał mu książeczkę indeksową do wpisania z uśmiechem.
- Dziękuję.
Lidia wycofała się i wróciła do pracowni. Usiadła przy stole ze swoimi książkami i podparła zamyślona głowę.
- Lęk? - powiedziała do siebie cicho.
Właśnie w tym momencie wbiegł uradowany Nicolas.
- Ah nadal tu jesteś! - ucieszył się. - Dzięki tobie dostałem ...
- A? - udała zaskoczenie.
- Oh zgadłaś. - był trochę zawiedziony. - Ehm Lidio, czy mógłbym prosić cię o pomoc w przyszłości?
Dziewczyna przyjrzała mu się badawczo.
- Hm, zobaczymy. - odparła z weselszym uśmiechem.
Przypomniała sobie jego wyraz twarzy, gdy wyznał że czuł się przy niej bezpiecznie – i spojrzała na jego ramię. Było dobrze zakryte. Coś tam ukrywał?
- Nick, czemu nie robisz itemów tego typu sam? - ciekawość zwyciężyła i spytała wprost.
- No bo ... - podskoczył zaskoczony. - mam problemy ze składnikami, spamiętaniem receptury i odpowiednim przyrządzaniem. - powiedział szybko co mu ślina na język przyniosła.
- Aha, - uśmiechnęła się i westchnęła zrezygnowana – też będzie musiała uzbroić się w cierpliwość. - Za dużo fanek na głowie? - udała oburzenie.
- Tylko znów z tym nie zaczynaj. - zapeszył się chłopak-bestia.
- Żartuję. - uśmiechnęła się. - Pomogę ci, lecz ty też masz coś dać z siebie.
- Dobra. - przytaknął.
- Mniej spotkań w fanklubach? - spytała hardo.
- Zgoda. - odparł weselej i złapał się pod boki. - Zobaczysz! - zakasał niewidzialny rękaw. - Dam z siebie wszystko!
- Mam nadzieję. - powiedziała szczerze Lidia.